Historia wydaje się banalnie prosta – bierzesz smartfon do ręki, przymierzasz, strzelasz elektroniczną migawką i po sprawie. „Zdjątko” na wyświetlaczu wygląda dobrze, ale potem na ekranie komputera okazuje się lekko rozmazane. Czemu? Ponieważ chwyt jest równie istotny, jak odpowiednie skomponowanie kadru. Niestety prawdą jest również, że nawet najbardziej stabilna pozycja nie uchroni nas od zrobienia nieostrego zdjęcia w trudnych warunkach ekspozycyjnych.
Kiedy przyjrzymy się ludziom wokół nas, przekonamy się, że są dwie szkoły trzymania smartfona, podczas wykonywania zdjęć: właściwa i powszechna. Ta pierwsza wywodzi się z klasycznej fotografii i łączy z wykorzystaniem pełnego kadru, który w zależności od naszego wyboru może mieć proporcje 16/9 lub 4/3. Zdecydowanie lepsze moim zdaniem są kadry poziome, a kiedy przymierzamy się do nich ze smartfonem, warto trzymać go w dwóch dłoniach. Jedna przytrzymuje telefon, a druga go stabilizuje, jednocześnie pozwalając na przeglądanie menu, eksperymentowanie z ustawieniami, czy po prostu zwolnienie migawki.
Mimo to, większość ludzi uparcie decyduje się na pionowe kadry (o zgrozy także przy filmowaniu), a to niejako sugeruje wykorzystanie jednej ręki z kciukiem na spuście migawki. To jest właśnie ta powszechna szkoła, która moim zdaniem wynika z lenistwa. Rozleniwił nas znany wszystkim Instagram, gdzie preferowane są kwadratowe kadry. A w tym przypadku obojętne jak będziemy trzymać telefon, więc lepiej sobie ułatwić życie. Niestety, tym sposobem, nie zawsze możemy płynnie wyzwolić migawkę. Ponadto taki chwyt nie gwarantuje stabilności, która w fotografii jest podstawą.
Niby fajnie, bo mamy jedną rękę wolną i możemy jednocześnie robić zdjęcie i drapać się po głowie, ale to również duże ryzyko. Zwłaszcza w słabych warunkach oświetleniowych, kiedy najmniejszy ruch powoduje utratę ostrości.
Mimo szybkiego postępu technologii, jeszcze nikt nie zdołał zapakować całej profesjonalnej technologii fotograficznej w niewielkim smartfonie. Dlatego choćby migawka w telefonie jest wyzwalana ze stosunkowo dużym opóźnieniem. Im lepszy model, tym opóźnienie mniejsze, ale nawet najnowocześniejszym modelom wciąż daleko do aparatów reporterskich, które mają bardzo małą bezwładność.
Inna sprawa, że w tradycyjnych aparatach stabilizacja chwytu jest czymś naturalnym. Patrzymy w wizjer i dość intuicyjnie stosujemy się do zasady trzech punktów podparcia: o oczodół, głowę i trzymając aparat dwiema rękami. Wówczas możemy zrobić nieporuszone zdjęcie na relatywnie długim czasie otwarcia migawki. Jeśli mamy możliwość założenia wymiennej optyki, to dłuższa ogniskowa skraca czas od otwarcia migawki do zrobienia zdjęcia. W ekstremalnych sytuacjach potrzebny jest statyw. W przypadku telefonu utrzymanie stabilności obrazu wymaga dużo większej uwagi.
Mogłoby się wydawać, że obiektywy szerokokątne zamontowane w smartfonach są na tyle stabilne, że skoro nie ma w nich lustra, ani migawki, to nie powinny w czasie pracy generować jakichkolwiek drgań. Jednak „trzęsiawka” jest czymś nieuniknionym, choćby w trakcie robienia grupowego selfie na imprezie. Dlatego producenci idą w sukurs „smartfoniarzom” i co roku wprowadzają nowe udoskonalenia. Najnowsze generacje „komórek”, między innymi LG G6, posiadają optyczną stabilizację obrazu, która pozwala na bardziej precyzyjne fotografowanie, eliminując drgania.
Mimo tych usprawnień nic nie zastąpi… myślenia. Kiedy ręka biega w górę i w dół, a obraz jest rozchybotany nie będzie łatwo wykadrować zdjęcia, a pamiętajmy, że często jest to walka o kilka centymetrów, czy milimetrów. Jeśli fotografujemy szeroki plan i drga nam dłoń, to obiekt znajdujący się na brzegu, może nam się w tym kadrze po prostu nie zmieścić. Chwyt oburącz nie jest więc moim wymysłem, ale praktyczną wskazówką, którą mam nadzieję wykorzystacie.
W 2017 roku czeka Was 365 dni pełnych wspaniałych fotografii, które – mam nadzieję – zainspirują do wielu podróży i podejmowania nowych wyzwań. (więcej…)
facebook.com/JacekBoneckiPhotography
W sklepie możesz kupić wszystkie produkty
z mojej autorskiej kolekcji z autografem
i indywidualną dedykacją.