Kilka dni temu, przez świat przeszła jak burza informacja o tym, że powstała pierwsza okładka magazynu zrobiona telefonem komórkowym. Rzecz miała miejsce w Australii, w tamtejszym wydaniu „Elle”. Fotograf Georges Antoni wykonał zdjęcie iPhonem 7+ i jak sam potem przyznał na łamach prasy, doświadczenie było bardzo wyzwalające. O co tyle krzyku? Zaraz wyjaśnię, bo mój kolega po fachu wcale pionierem nie jest.
Przede wszystkim należy podkreślić, że nie była to pierwsza okładka magazynu, na której pojawiło się zdjęcie wykonane smartfonem. W grudniu 2016 roku, „Sports Illustrated” pochwalił się sesją, również wykonaną iPhonem, której gwiazdą był Dwayne Johnson – słynny paker i człowiek bez karku z filmu ”Szybcy i Wściekli”. Autorem fotografii był Michael Lebrecht II, ale trzeba podkreślić, że nie była to tylko praca smartfonem, a raczej efekt udanej współpracy iPhone’a i Hasselblada.
Zostawmy to jednak na boku i wróćmy do australijskiego przypadku. Modelką była tamtejsza blogerka, na stałe mieszkająca w Nowym Yorku. Sesja była dla niej nie tylko nowym wyzwaniem, ale przede wszystkim niekłamaną przyjemnością, ponieważ by ją zrobić musiała wrócić na plażę pod rodzinnym Sydney. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że zdjęcie wykonano saute – bez żadnych pomocy technicznych. Po prostu: pani ustawiła się na plaży, a pan wyjął telefon i zrobił zdjęcie, tak jak każdy Jan Kowalski, czy John Smith. W efekcie otrzymaliśmy portret kobiety o egzotycznej urodzie nad morzem, z pięknie rozmytym tłem. W teorii wszystko wygląda naturalnie… ale moim zdaniem ktoś przy tym zdjęciu długo grzebał. Nie używam w pracy iPhone’a, więc nie znam jego cudownych możliwości, ale perspektywa i plastyka wcale nie wskazują na wykorzystanie smartfona, a raczej pomoc boskiego palca elektroniki…
Media mimo to trąbią… więc najwyraźniej mają powód. Jest to o tyle ważne wydarzenie, że w końcu telefon w rękach fotografa został dostrzeżony. W tej sytuacji moje serce roście, podobnie jak serce kolegi Roberta Wolańskiego. Możemy czuć satysfakcję, bo to my, jako jedni z pierwszych na świecie doceniliśmy komórki. On jako fotograf celebrytów, specjalista od portretów, ja jako reportażysta i fotograf dokumentalny. Jako pierwsi organizowaliśmy wystawy zdjęć ze smartfonów, a ja dodatkowo wydałem parę książek oraz kalendarz, które były mniej lub bardziej nagłaśniane. Kiedy przygotowałem kalendarz w formacie B2 nikt się nie „jorgnął”, że zdjęcia pochodzą z telefonu. Krótko potem w jednej z warszawskich galerii przygotowałem wystawę prac o wymiarach 100/70 cm (B1), które także pochodziły z mojej komórki. Zastanawiam się więc, skąd to wielkie „aj waj” związane z małą okładką magazynu w formacie A4, skoro od dawna wiadomo, że to nie kwestia jakości, a jedynie inscenizacji?
Odpowiedź jest dość prosta. Firma Apple dość mocno komunikuje fakt, że zdjęcie na okładkę zostało wykonane właśnie ich produktem. Mamy więc do czynienia z zamówieniem marketingowym i nową formą reklamy, która ma nam powiedzieć: „patrzcie! Nowym iPhonem można zrobić zdjęcie na okładkę, które wygląda jak zrobione profesjonalnym aparatem, albo nawet lepiej”. To znak czasu, ale i chwyt marketingowy, bo choć sprzedaż iPhonów utrzymuje się na zadowalającym poziomie, to podobno spadają zyski firmy… Natarcie ze strony Azjatów na rynku elektronicznym jest ogromne i iPhone musi się bronić. Więc broni się fotografią. Właśnie funkcjonalność aparatu stała się od jakiegoś czasu główną dźwignią marketingu telefonów komórkowych. Mieliśmy już nawet wielki konkurs fotograficzny iPhone’a, który rozsławił jego możliwości.
Co to jednak dla nas oznacza? Ja mam satysfakcję, że wykorzystywałem smartfon do pracy zawodowej przed Georgesem Antonim. Nie jestem co prawda profesjonalnym fotografem okładek „Elle”, bo nie jest to dziedzina, która mnie najbardziej kręci, lecz gdybym dostał propozycję takiej sesji z pewnością bym z niej skorzystał. Tutaj mogę obiecać wszystkim moim fanom, że na pewno bym jej nie spartolił i też byłaby piękna. Również gdybym zamiast dużego aparatu wykorzystał do tego prywatny telefon LG G6, a nawet starsze modele G4, czy G5.
Satysfakcję odczuwam również jako propagator smartfonów. To wydarzenie przekona wielu niedowiarków, że telefon dają radę. co z kolei wskazuje, jak ważną dziedziną dla producentów jest fotografia. Bez dwóch zdań stawiają i będą stawiać na jej rozwój. Dlatego sądzę, że stanie się to, co zapowiedziałem już w dwóch książkach. Producenci zrobią wszystko żeby wyprzeć tradycyjne aparaty. Rynek spolaryzuje się wówczas jeszcze bardziej na aparaty wyspecjalizowane, zmierzającej w stronę fotografii technicznej oraz smartfony. Część z nich będzie miała również zastosowanie dla profesjonalistów, którzy od fotografii wymagają trochę więcej niż zdjęcie dziubka w windzie.
W 2017 roku czeka Was 365 dni pełnych wspaniałych fotografii, które – mam nadzieję – zainspirują do wielu podróży i podejmowania nowych wyzwań. (więcej…)
facebook.com/JacekBoneckiPhotography
W sklepie możesz kupić wszystkie produkty
z mojej autorskiej kolekcji z autografem
i indywidualną dedykacją.